Marek Koniarek: Zwycięstwa i gole w derbach smakują inaczej

Marek Koniarek Fot. Widzew.com

Reklamy

Nie wskażę faworyta sobotnich derbów. To będzie mecz dwóch równych sobie drużyn – mówi Marek Koniarek, najlepszy strzelec w historii Widzewa.

W sobotę derby Łodzi, czyli…

– Mecz inny niż wszystkie, mecz specjalny. To zawsze było piłkarskie święto w Łodzi. Nawet jeśli ktoś mówił, że to spotkanie, jak każde inne, bo w każdym trzeba walczyć o wygraną, to wiadomo było, że myśli inaczej. Zawsze staraliśmy się bardziej, były dodatkowe emocje. To normalne, że piłkarze obu drużyny chcieli przez następne pół roku chodzić po mieście jako pogromcy lokalnego rywala. To było święto dla zawodników i oczywiście dla kibiców.

Reklamy

Teraz ich na trybunach nie będzie.

– Nic na to nie poradzimy, taka jest sytuacja nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Piłkarze muszą grać bez kibiców. Zapewniam jednak, że stawka meczu się nie zmienia. Wciąż jest duża mobilizacja. Bez wsparcia kibiców na trybunach obie drużyny też chcą wygrać.

Zdobył pan w derbach trzy gole…

Reklamy

– A nie cztery?

Trzy. Jedną w 1992 roku, kiedy był remis 3:3 i dwa w w 1995, kiedy Widzew wygrał 3:1.

– Pamiętam te gole do dzisiaj. Ten pierwszy na stadionie ŁKS-u na bramkę, gdzie siedzieli kibice Widzewa. Dostałem dobre podanie od Leszka Iwanickiego, ruszyłem z piłką do przodu i przerzuciłem ją nad interweniującym Andrzejem Woźniakiem. Na Widzewie strzeliłem gola głową i drugą na zegar. Była przepychanka w polu karnym, odwróciłem się z piłką i kopnąłem ją w krótki róg.

Zdobył pan dla Widzewa bardzo dużo goli. Pamięta pan tak dokładnie te z derbów, bo smakowały inaczej?

– Bardziej, tak jak bardziej smakowała wygrana z ŁKS-em. Muszę jednak podkreślić, że między nami, a piłkarzami drugiej łódzkiej drużyny nie było żadnej wrogości. Kibice mieli swoje wojny, ale my się przecież dobrze znaliśmy. Ani przed meczem, ani w trakcie, ani już po derbach nie było żadnych złośliwości. Nawet, gdy się wypowiadaliśmy, to nie chcieliśmy urazić kolegów.

Która drużyna teraz jest faworytem?

– ŁKS jest oczywiście wyżej w tabeli, do tego gra u siebie, ale na swoim stadionie też się przecież niedawno potknął, bo wysoko przegrał z GKS-em Tychy. Nie wskażę faworyta sobotnich derbów. Nie patrzę nawet na to, że ŁKS jest wyżej. Teraz to się nie liczy. Widzew na pewno jedzie na al. Unii po wygraną. To będzie mecz dwóch równych sobie drużyn.

W ostatnich meczach miejsca w pierwszym składzie nie ma Marcin Robak. Czy na derby powinien wyjść w jedenastce? To przecież ikona nowego Widzewa.

– Wiem, jakie Robak ma osiągnięcia i nic mu nie ujmując, nie powinien się obrażać, jeśli usiądzie na ławce. Z czasem jego rola będzie się zmieniać, czasu się nie oszuka, lata lecą. Trener widzi go na co dzień, wie w jakiej jest dyspozycji. Pewnie ma też jakąś swoją wizję tej drużyny. Widziałem mecze Robaka jesienią, bywało, że strzelał gole, ale bywało też, że grał słabiej. Nikt nie ma miejsca w składzie dożywotnio. Życzę mu gola w derbach, ale nawet, jeśli go strzeli, to nie musi oznaczać, że w kolejnym meczu będzie w pierwszym składzie.

Widzew traci do barażowego miejsca osiem punktów. Jest jeszcze w stanie odrobić tę stratę?

– Do rozegrania jest jeszcze bardzo dużo meczów, więc szanse oczywiście na to są. Widzewowi potrzebna jest jednak seria co najmniej trzech zwycięstw. Przed meczem z Koroną Kielce rozmawiałem z Andrzejem Woźniakiem i właśnie o tym mówiliśmy. Trzeba złapać wiatr w żagle i zdobyć 9, minimalnie 7 punktów w trzech meczach. Nie ma szans dogonić rywali z czołówki, jeśli jeden mecz się wygra, kolejny zremisuje, a potem przegra. Bo inne drużyny też będą tak punktować i Widzew nie zmniejszy tej straty. Żeby taką serię mieć, to trzeba oczywiście zacząć wygrywać na wyjazdach, bo przecież Widzew jeszcze nas stadionie nie zwyciężył. Może teraz się uda.

ŁKS ma za sobą serię sześciu meczów bez wygranej. Był w tarapatach.

– A wydawało się, że razem z Termaliką spokojnie wejdą do ekstraklasy. Ta fatalna seria sprawiła, że różnica punktowa między ŁKS-em, a kilkoma innymi drużynami, właściwie zniknęła. Rywale siedzą im na ogonie, poczuli krew. Nie będzie teraz ŁKS-owi łatwo.

Ale wciąż może awansować.

– I on i Widzew mają na to szanse. Trzymam za to kciuki. Fajnie byłoby emocjonować się kolejnymi derbami Łodzi już w ekstraklasie.

Autor: Janek

News

derby ŁodziŁKSMarek KoniarekWidzew

Reklamy

Dodaj komentarz